Widząc meczet w wiosce spodziewaliśmy się, że dziś rano obudzi nas Adhan wygłaszany przez Muezina.
Nie martwcie się… ja też dopiero przed chwilą sprawdziłam jak to się fachowo nazywa 😉
Oczywiście na myśli mam nawoływania muzułmanów do modlitwy – jak to w meczecie.
Ale nie… cisza w wiosce… budzimy się wyspani i wypoczęci… chociaż może nie wygląda… nieważne – najważniejsze, że podają już kawę 😉
A ja nadal suszę buty… które co prawda już nie obcierają, natomiast nie chcą wyschnąć 😉
Zbieramy manatki i dalej w drogę
Wyjeżdżając napotykamy się na duże skupisko ludzi, targ może jakiś mają, albo po prostu przyszli nas zobaczyć.
Nie wiem… nieistotne…odmachaliśmy i do przodu.
Wyjazd z wioski jest świetny… czyżby dalszy odcinek przygód ?
WOW – jaki fajny długi tunel 🙂
Szkoda, że połowa z nas nie ma świateł 😉
Karson jak i Artur profilaktycznie światła mają powyłączane.
Karson wiadomo – nie ma ładowania, Artur oszczędza swój, bo nigdy nie wiadomo kiedy trzeba będzie wspomóc Tigera…
i chociaż akumulator w kufrze podładowany, to taką opcją będziemy w podróży już do samego końca 😉
Szybkie koordynaty wydane – i jedziemy 😉
Tutaj muszę wspomnieć o tym, że jako ekipa rozumiemy się już praktycznie bez słów.
Kapitalnie spędza nam się czas razem, bez fochów, pełna współpraca, a w trudniejszych odcinkach, wiesz, że masz wsparcie – chociażby w postaci kopniaka, że DASZ RADĘ 😉
Ale właśnie przyszedł moment kiedy wjeżdżamy na główną drogę….
A wiadomo główna droga = dużo aut + miejscowości turystyczne = dużo aut + dużo turystów
I może jest pięknie, ale te jadące auta turystów mających wywalone na wszystko sprawiają, że jakoś blednie ta jazda 😉
Nawet wypchanie kolegi na drogę w celu odpalenia motocykla to nie lada wyczyn. Tak… akumulator nie zdążył się porządnie naładować, bo koledzy z baru przed zamknięciem wyłączyli prostownik.
Droga na VLORE przepiękna… piękne widoki, te zakręty… ale znowu… ta ilość aut przeraża…
Co najstraszniejsze – Albania z roku na rok się rozwija i zmienia – w miejscach gdzie jeszcze 2 lata temu były jedynie wysypane kamienie i była możliwość pstryknięcia sobie chociażby nawet takiej fotki: ↓
← W tej chwili stoi informacja turystyczna…
wszystko wybetonowane… powstało nawet miejsce startowe dla paralotni… i niby wszystko fajnie, ale traci to nieco swojego uroku.
Nie mniej jednak jest tu pięknie 😉
← Z ciekawostek takich:
Wiało tam okrutnie, ale nikt się nie spodziewał, że ten wiatr jest w stanie przewrócić motocykl 240 kg.
Wyobraźcie sobie, że podmuch wiatru w pewnym momencie był tak wielki, że przewrócił Waldkowy motocykl i normalnie milimetry go dzieliły od spowodowania dalszego DOMINA. SZOK !!!
No nic… jedziemy dalej… coraz bliżej naszych przyjaciół, którzy czekali na nas niecierpliwie… tzn. tak mówili… a my tam przyjaciołom wierzymy 😉 I nareszcie znowu RAZEM 🙂
Teraz totalny chillout – zmykamy nad morze, grzać nasze dupska na plaży 😉
Dodaj komentarz