← DZIEŃ 11          DZIEŃ 13 →

Drakula, Transfogarska i pewne zboczenie…
…z drogi 😉

Jako, że googlemaps nie puszcza przez przełęcz na Tranfogarskiej, dziś muszę załączyć 2 mapki. Dodatkowo na pierwszej mapce też przerwana trasa, ale googlemaps tamtędy nie jeździ….  są jedynie jej szczątki, ale od początku 🙂

 

Zaczynamy od ZAMKU DRAKULI , ponoć tego prawdziwego, gdzie mieszkał naprawdę.

Jest jeszcze w Rumunii muzeum Drakuli, ale akurat tam nie dotarliśmy, bo jakoś tak nie po drodze było 😉

To wracając do ZAMKU DRAKULI.

Po pierwsze schody… schody… 1480 schodów… tak – właśnie tyle.

Pamiętajcie, aby zabrać ze sobą 5 lei/ os. – bo kasują tam na górze 😉

Piszę o tym bo byliśmy świadkami jak piękni, muskularni panowie, posłali swoją koleżankę na dół po kasę… bo zapomnieli… więc ona w dół 1480 schodów, a następnie w górę ponownie 1480 schodów, by piękni muskularni panowie mogli wejść… 😉 Komentarz zbędny…. szacun dla laski 🙂

A na górze – ruinki zamku Draculi  

    

Zaliczone ? Zaliczone ! Jedziemy dalej → przed nami Transfogarska.

Dojeżdżamy do tamy i słyszę w słuchawce… 
” Monia, Jacek mi mówił, aby przed tamą skręcić w lewo w tunel… „

Ok – skręcamy… przed nami piękny widok na jezioro wzdłuż, którego jedziemy i rozwidlenie – pytam:
” a teraz w którą stronę ?

Artur: ” hmmm… tego nie wiem…, ale chodź pojedziemy w lewo…”

i pojechaliśmy… lądując po 3 h kilkanaście kilometrów wcześniej niż byliśmy 🙂

Przecudna pętla – boska trasa.
Momentami nie było łatwo, tym bardziej, że byliśmy z pełnym ładunkiem, ale dało nam to tyle satysfakcji, że nie ma mocnych.

Przyznam szczerze, że ta pętla przyćmiła nam Transfogarską, tym bardziej, że ruch samochodowy nie był mały, ale nareszcie mijamy motocyklistów, nawet niesiemy ratunek pewnym rumuńskim motocyklistom, którym zabrakło paliwa  🙂

Pobawiliśmy się zakrętami tam gdzie można było.

Po tej pętli tak mnie wyluzowało, że wyjeżdżając na asfalt, UWAGA chwalę się: chyba po raz pierwszy pojechałam tak ostro, kilka razy przytarłam podnóżkami i  się nie wystraszyłam → jak dla mnie to dużo 😉

Transfogarska jest naprawdę ładna ↓

  
Oczywiście są tu też „Krupówki”, ale jak zawsze omijamy, bo nie lubimy…
… no chyba, że brzuch się dopomina 😉

Facet z suszarką dzisiaj wygrał 😉

 

To był długi dzień, strasznie dużo się działo i chociaż byliśmy już zmęczeni brnęliśmy do przodu, aby zajechać  najdalej jak się uda.

Naszym planem na dzień jutrzejszy będzie przejechanie bokiem Transalpiny. Bokiem – bowiem Transalpinę przejechaliśmy w zeszłym roku ( tu relacja).
Teraz ciekawiła nas inna opcja – ta szutrowa 😉

Docelowo udało się dzisiaj dojechać dość daleko, bowiem przed trasę Transalpiny.

Co ciekawe odkryliśmy fajną drogę, co prawda trzeba było przemęczyć się nieco główną 7-ką, natomiast jak tylko z niej zjechaliśmy na  7A – jechało się świetnie .

Nocleg wypadł nam na dziko, gdzieś obok trasy 7A – przy rzece
( taka panoramka zrobiona z rana ) ↓

Cudne miejsce.  I tutaj chciałam pochwalić, najlepszego survivalowca jakiego znam.
Artur w tych klimatach wymiata – z niczego potrafi zrobić wszystko, na szybko zorganizuje camping i to nie byle jaki, w razie problemów ogarnia sytuację…. i  ja wiem, że chwalić swojego męża to takie niemodne, ale z nim mogę jechać nawet do Dżungli.
I piszę to ja… która jeszcze 5 lat temu na hasło o wypad odpowiadała…
” jak to… ? bez łazienki… ? „

 

Na kolację dziś gołąbki – jak jeszcze udało przeczytać się na etykiecie.

A nawet jakby się nie udało to naprawdę wyglądało jak gołąbki 😉

MAGIA. Ziemniaczki się pieką,  niebo pełne gwiazd, słychać szum rzeki i dzwonek krowy…

… nie wiem o której krowy chodzą spać, ale krąży tu taka zagubiona i strasznie ciekawa krowa z dzwonkiem na szyi.  Zaglądała tu do nas i zaglądała, a że teraz jest ciemno więc tylko ją słychać od czasu do czasu. Śmieszna taka.

← DZIEŃ 11          DZIEŃ 13 →